Tak, jak alkoholik od rana czeka na otwarcie sklepu z pierwszym mocnym winem, tak nałogowy pracoholik czeka na rozpoczęcie pracy. Ale jest różnica: ten pierwszy nie może się doczekać na dźwięk otwieranego zamku w drzwiach sklepu, a tego drugiego jakoś nie trzeba powstrzymywać, aby nie rzucił się z impetem na swój komputer, żeby wreszcie poczuł, że żyje.
Według Jacka Santorskiego pracoholizm to nie uzależnienie, to nawyk. Dlatego też istnieje różnica pomiędzy wyżej opisanymi postaciami. Z tym, że nawyki bywają równie niebezpieczne. Warto zatem przyjrzeć się co stanowi napęd tego niszczącego stanu. Czy przymus wewnętrzny? Czy zewnętrzny, jak na przykład kredyt we frankach? Czy to nasz sposób na życie? Czy słaba organizacja pracy i brak umiejętności wyznaczania priorytetów?
U podstaw pracoholizmu zawsze leży strach. Strach utraty pracy, strach utraty kontroli nad życiem, strach przed zmianą na gorsze i strach zawodu. Zarówno samego siebie, jak i innych wokół. Te powody pchają nas do tego, by robić więcej. Jednak „więcej” często idzie w parą z „gorzej” i ze słabszą efektywnością. Czasami spirala jest już tak nakręcona, że nikt nie zawraca sobie głowy tym, żeby się wyspać i odpocząć. Kultura obwiniania bierze wtedy górę nad naszymi działaniami i jakoś samo się to wszystko dzieje.
Ktoś kiedyś sarkastycznie opisał zarządzanie projektami w swojej firmie:
etap 2: ROZCZAROWANIE
etap 3: PANIKA
etap 4: SZUKANIE WINNYCH
etap 5: KARANIE NIEWINNYCH
etap 6: NAGRADZANIE TYCH, KTÓRZY Z PROJEKTEM NIE MIELI NIC WSPÓLNEGO.
Zadaj sobie pytanie czy umiesz odłożyć to, czym obecnie się zajmujesz. Czy potrafisz przestać? Czy potrafisz się zatrzymać? Czy potrafisz skorzystać z urlopu? I co się dzieje, gdy po ludzku zachorujesz? Jak się wtedy czujesz? Odpowiedzi na te pytania są kluczowe. Dają one odpowiedź właśnie na to, „czy ja TO mam, czy TO ma mnie”.
Jeśli towarzyszy Ci poczucie winy, że nie możesz przestać, bo świat się zawali, to właśnie jest moment, gdy pasja stała się Twoją obsesją. W takiej sytuacji zazwyczaj z boku niespodziewanie zaczynają pojawiać się „wybawcy”. I tak współmałżonek zaczyna Cię umoralniać, rodzic pouczać, a przyjaciel dobrze radzić… Choć ich intencje są pełne dobrej woli, to nie pomagają pracoholikowi wyrwać się z objęć pracoholizmu.
Praca staje się obsesją również wtedy, gdy relacje z innymi ludźmi zaczynają iść w niewłaściwym kierunku. Nie chodzi wcale o to, że przy obsesyjnym podejściu do pracy nie posiadasz relacji… Bo zawsze znajdzie się ktoś równie obsesyjny, z którym wspólny język zawsze się znajdzie. Właściwe pytanie brzmi jakie są to relacje. Czy zróżnicowane, czy nie? Czy posiadasz w swoim otoczeniu ludzi innych od siebie samego? Czy potrafisz porozmawiać z kimś o odmiennych poglądach, myślach i wartościach? Czy potrafisz wysłuchać kogoś i jednocześnie uciszyć siebie?
Jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik obsesji. Sen. To on mówi o tym, czy to obsesja, czy już depresja. Jeśli nie potrafisz spać, nie potrafisz też wypoczywać. Tym samym Twoja wydajność i efektywność maleje. Jeśli budzisz się o 4 rano zlany zimnym potem, to nie jest dobry znak. Jeśli seks traktujesz przedmiotowo i zapomniałeś już, czym są doznania zmysłowe, to warto się zatrzymać, wziąć głęboki oddech i przyznać, że nie wszystko jest w porządku.
Nie wiem czy tak się da, ale ja bardzo bym tak chciała. A ty…?
Inspiracją do napisania niniejszego artykułu był wywiad Agnieszki Jucewicz z Jackiem Santorskim, udzielinym dla „Wysokich obcasów” | dodatek PRACA: „Pracoholizm to wymówka”.