Dzisiejszy poranek do złudzenia przypominał wczorajszy, i przedwczorajszy, i jeszcze wcześniejszy. Słońce znalazło wąski prześwit między roletą a ramą okna i ta wąska smuga jasnego światła wypełniła całą sypialnianą przestrzeń. Moja mandala ścienna miała na sobie ten znak jasności, ale już pod innym kątem, niż pamiętam ostatnio. Za kilka dni, gdy pręgi brzozy zostaną pokryte drobnymi listkami, słońce będzie migotać na mandali w zależności od siły wiatru, który nimi potrząśnie.
Do południa czas zleciał równie szybko, jak wszystkie inne dni. Ledwo rano otworzyłam komputer, chcąc dokończyć ważną dla mnie sprawę, a już wybiło południe wzywając wszystkich nie-seniorów do kolejek ustawionych przed sklepami. Stanęłam grzecznie na końcu wolno poruszając się do przodu. Na sklep owocowo-warzywny nie starczyło mi cierpliwości, wróciłam do domu jedynie z serem, jogurtem, śmietaną i świątecznym majonezem. Świąt nie będzie, zjemy sałatkę jarzynową.
Zakupy zajęły mi prawie dwie godziny, które mogłam spożytkować inaczej, bardziej twórczo, jednak co było, minęło i nie ma co zaprzątać sobie tym głowy. Obiad nastawiłam już w czasie, kiedy żołądek zaczął się domagać jedzenia, więc na głodzie zaklinałam garnek, aby przyspieszył swoje działanie. Bez efektu.
Nie wiem jakim cudem wybiła czwarta, a w chwilę później piąta, chociaż rozmawiałam przez telefon – wydawałoby się – zaledwie parę minut. Być może dlatego, że czuję zmęczenie, chociaż nie potrafię powiedzieć dlaczego. Z wielką chęcią wezmę w dłonie dobrą książkę i zanurzę się w niej po uszy, a w ogóle to jutro będę spała do dziesiątej. Święta to czas na regenerację i zamierzam z tego skorzystać tym bardziej, że atmosfery świątecznej nie wyczuwam zupełnie. Nie będzie święconek. W domu mam brudno, bo ze względu na zdrowy rozsądek zrezygnowałam z pomocy pani z Ukrainy. To, co mogłam ogarnęłam sama, jednak nie miałam zbyt wiele czasu, aby można to było zrobić tak, jak lubię, czyli dokładnie. Od kilkunastu dni zbieram łupinki cebuli, aby ugotować w nich jajka, ale to chyba będzie zbyteczne. Święta w dużej mierze będą wegańskie.
Chciałabym zobaczyć się z siostrami i mamą, tęsknię za Karolem, zastanawiam się co u Heli i Ignasia. Niby jestem na bieżąco, dostaję zdjęcia, ale brakuje mi ich ciepła i dotyku. Jutro na pewno poćwiczę, dziś już nie mam siły. I pójdę na spacer wokół domu, może znajdę sowy?