Wczoraj nie miałam czasu, żeby napisać cokolwiek, dziś więc z mocnym postanowieniem nie daję za wygraną. Zastanawiam się tylko o czym napisać? Może o tym, że dla większości społeczeństwa koronawirus jest przyczyną spowolnienia, depresji, utraty pracy, a dla mnie… rozwojem biznesu, który wcześniej nie szedł tak dobrze, jak teraz…?
Najlepiej chyba spuentowała to wczoraj moja siostra. Powiedziała, że właściwie „mój” koronawirus nie rozpoczął się w marcu tego roku, tak jak dla większości Polaków, lecz trzy lata wcześniej, kiedy to zostałam bez pracy i skazana na samą siebie powoli wychodziłam z trudnej sytuacji. Dziś więc jestem bardziej odporna i lepiej przygotowana na izolację.
Co więc robiłam wczoraj, że zabrakło mi czasu na napisanie paru słów tutaj? Pomagam ludziom, którzy są w tej samej sytuacji, w której byłam ja trzy lata temu. Z pasją robię CV, rozmawiam o sukcesach, spisuję je w formie dokumentu, buduję listy headhunterów, przygotowuję do rozmów kwalifikacyjnych i staram się pomóc podnieść ludziom po upadku. Po kilku tygodniach bez odpoczynku jestem jednak już też zmęczona i dziś właśnie zasiadłam na ogrodowym leżaku i nasycam swoje oczy soczystą zielenią, różem kwiatów magnolii, bielą kwiatów czereśni i czerwienią kwiatów tulipanów.
Za co więc jestem wdzięczna koronawirusowi? Za to, że dał mi pracę.