Głęboko wierzę w to, że wszystko, czego człowiek potrzebuje, ma w sobie, a każdy z nas jest takim małym wszechświatem, w którym tkwią wszystkie odpowiedzi i gdzie rozwiązują się wszystkie problemy. Sęk tkwi w tym, że nie każdy potrafi czerpać z posiadanych mocy, bo… po prostu w to nie wierzy. I w ten oto sposób, człowiek, zamiast żyć w pełni szczęśliwości, powątpiewa we wszystko, czego się podejmie. A skoro już wątpliwości dochodzą do głosu, to – nie ma siły – nasze czyny słabną i tracą moc. Wszystko, co ma wyraz zewnętrznego działania i efektu, ma wcześniej swój zarodek w myśli, a ta następnie w silnym postanowieniu i przekonaniu, że tak właśnie postąpić należy. Jeśli na którymś z tych trzech poziomów pojawi się niepewność, to efekt zewnętrzny będzie słaby i wątpliwy.
Mininawyki to sposób na zapanowanie nad ostatnim ogniwem tej układanki, czyli nad rzeczywistością, przejawiającą się w wydarzeniach z naszego życia i zbiegach okoliczności, w sytuacjach pożądanych przez nas i tych, których chcemy uniknąć. Pytanie brzmi zatem o czym myślisz? Czy Twoje myśli wypełnia strach i obawa o coś? Czy raczej myśli są spokojne i pełne przekonania, że jest dobrze tak, jak jest? Pytanie brzmi jakie słowa płyną z Twoich ust? Czy są to słowa pełne pokoju, czy też walki? Słowa miłości czy nienawiści? Częściej złorzeczysz czy się uśmiechasz? Pytanie brzmi jakich efektów się spodziewasz? Czy mają one wypełniać Twoje życie pięknymi chwilami i cudownymi niespodziankami losu czy też wiać grozą?
Piszę Wam o tym, bo dziś rano zdałam sobie sprawę z tego, że każdy z nas jest artystą – malarzem swojego życia, które możemy zamalować dowolnymi kolorami, motywami, dowolną treścią. Dlatego bardzo dbam o to, aby moje myśli, nawet te małe i nic nie znaczące, były myślami pełnymi przekonania – bo nawet nie wiary – że jest dobrze. Nawet wtedy, gdy przy świątecznym stole stoją puste krzesła, a pisanki w ilości trzech sztuk zdobią pustą do połowy miskę. Nawet wtedy, kiedy Karol odbiera telefon będąc w łóżku jeszcze, bo nikt go nie obudził na świąteczne śniadanie. Nie miał kto. Nawet wtedy, kiedy odsłuchujesz życzenia od mamy ze słuchawki i te same składasz jej w podzięce. Nawet wtedy, kiedy świąteczna niedziela i poniedziałek noszą znamiona zwykłych dni.
Wierzę, że po coś to jest, a po co? Pewnie zobaczymy to za rok, dwa, dziesięć lat. Kiedy życie zatoczy większy krąg, a my zobaczymy trochę więcej z pewnej odległości, nie z bliska. Tak było dotąd ze wszystkimi zmianami w moim życiu, na początku nie zrozumiałymi, polanymi sowicie słoną łzą, oprószone rozpaczą.
Ja bez względu na okoliczności, zamierzam dbać o czystość myśli, niezachwianą wolę i cudowny rezultat w postaci scenariusza życia, który sama zaczęłam pisać dawno, dawno temu.